Przed naszym mini tarasem rosną sobie krzaczki. Drago uwielbia w nich nurkować. Na komendę "szukaj" wskakuje w krzaczki, łazi pod zielskiem i szuka zapaszków, piłeczki i innych takich. I chyba to go zgubiło...
Wczoraj mój chłop jechał na ryby i wziął psa ze sobą. Jako, że wcześniej miał Dobermankę która jeździła z nim wszędzie, była ciekawska świata i urządzała sobie przebieżki w terenie jak była z nim na rybach - myślał, że z bullem też mu to przejdzie. Myślał sobie, że on sobie połowi a pies sam będzie zwiedzał grzecznie. Ha ha...
Po wyjściu z samochodu Drago upatrzył sobie piękną, dorodną kępkę zieleninki. Chyba pomyślał, że to nasze krzaczki i władował się od razu po uszy...to były POKRZYWY. Pies dostał świra, biegał, skakał, kręcił się w kółko. Był nie do przywołania. W tym swoim szale wbiegł w jeżyny, na szczęście szybko się wycofał więc skończyło się na jednym kolcu w jednej łapie.
Chłop chciał go wziąć na ręce a pies wyszczerzył się, warczał i kiedy Pan M. (czyli mój chłopak) schylił się żeby chociaż zapiąć go na smycz pies udziabał go w palca. Oczywiście skończyło się na tym, że wkurzony M. na siłę wziął go na ręce i zaniósł do samochodu. Dopiero wtedy piecho względnie się uspokoił.
Efekt wyprawy: czerwony brzuch, siusiak, jajka, wszędzie tam gdzie nie ma sierści, porysowany od jeżyn nos, kolec w łapie, rozorany palec mojego wqur....ego chłopa i zero ryb. No i zdanie "już go nigdzie nie wezmę! "
Wiecie, majówka...